sobota, 7 lutego 2015

Golenie bardzo subiektywne #1

Goodbye Mr. WC.

W końcu udało się wygospodarować trochę czasu na napisanie kilku zdań. Nie jest to łatwe przy takich małych szkrabach.
Ale golić się trzeba :)

W pierwszej wersji podtytuł posta miał brzmieć "See you later Mr. WC." dlaczego tak nie brzmi? O tym na końcu.

Zestaw którym się goliłem przedstawia się następująco:
Maszynka: Wilkinson Classic.
Żyletki: ISANA/Wilkinson Classic.
Pędzel: Semogue 1305 Polonia.
Mydło: Barbus Classic.

Po pierwsze i najważniejsze, pamiętajmy o TOMBI :)

Czarny Wilkinson zagościł w mojej łazience właściwie przez przypadek. Potrzebowałem żyletek do jakiś prac w domu a nic innego nie mogłem znaleźć. Cena był akceptowalna (9,99 w promocji) a i tak chodziło mi tylko o żyletki. Ale gdy już zostałem posiadaczem owej maszynki, zacząłem szukać informacji o tradycyjnym goleniu. Najpierw trafiłem na bloga Czas Gentelmanów, następnie obejrzałem kilka filmów na YT od Geofatboy'a a potem trafiłem na Brzytwę.
Tak się złożyło że wygrałem dwa konkursy dla nowych użytkowników (kolejny WC, kilka żyletek, kremy i EDT) co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu że TG to dla mnie jedyny słuszny wybór.

Tyle wprowadzenia a teraz meritum.

Bardzo lubiłem/lubię WC. Te cztery miesiące które z nim spędziłem  były fantastyczną przygodą, jaką było dla mnie odkrywanie golenia maszynką na żyletki. Potwierdziła się opinia że Wilkinson Classic jest bardzo łagodną maszynką. Mi "udało" się zaciąć po 3 miesiącach stosowania. Z czego byłem, nie wiedzieć czemu, bardzo zadowolony :P.


Stosowałem żyletki dołączone do maszynki, następnie, dosłownie 3 sztuki ISANA z Rossmann'a i znów WC.
ISANY zupełnie nie przypadły mi do gustu, może to wina techniki, braku zdecydowania w ruchach maszynki ciężko mi to teraz określić. Na pewno kiedyś jeszcze je przetestuję i będę miał porównanie.
WC spisywały się poprawnie chociaż przy pierwszym przejściu miewałem problemy z zarostem tuż pod nosem.

 
Trzy przejścia (z włosem, w poprzek i po włos) plus poprawki. Szczerze przyznaję, nigdy nie byłem tak dobrze ogolony gdy używałem jednorazówek/systemówek.

Pierwszą pianę wyrabiałem z kultowych (myślę że można tak napisać) kremów Lider i Wars. Fajne golenie zapewniał mi również krem NIVEA.
Ale nie mogłem się doczekać aż zrobię pianę z jakiegoś mydła. Nabyłem ciekawy zestaw w sklepie internetowym "na F".
Pierwsze poszło na testy Barbus Classic. I naprawdę przypadło mi do gustu. Chociaż nie ustrzegłem się błędów. Pierwsze golenie było średni komfortowe ponieważ piana szybko wysychała i kończąc przejście nie zapewniała poprawnego golenia. Ale trochę więcej wody i więcej kręcenia w zupełności załatwiło sprawę.



Nie mając wielkiego doświadczenia mogę jedynie napisać że piana wychodzi poprawna, golenie jest przyjemne a zapach bardzo przypadł mi do gustu. Według mnie jest trochę Fouger'owy. Czyli jak dla mnie oldskulowy zapach starego fryzjera. Żona nie podziela tego spostrzeżenia, ba twierdzi że zupełnie nie jest do tego podobny. Cóż, TOMBI :P

 Golenie tym zestawem przysporzyło wiele przyjemności. Barbus na pewno zostanie w mojej szafce.

Dlaczego żegnam się z WC?
Ponieważ testuję obecnie maszynkę Pearl SBF-11 i powiem że różnica w goleniu jest ogromna, co nie umniejsza zasług Wilkinsona i uważam że jest to trafny wybór na początek, oczywiście w mojej opinii.

Pozdrawiam
K84